Wpisy archiwalne w kategorii

200 - 300km

Dystans całkowity:830.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:35:25
Średnia prędkość:23.44 km/h
Maksymalna prędkość:58.80 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:276.77 km i 11h 48m
Więcej statystyk

Powrót pełen rozterek: Nowy Wiśnicz - Zamość

Sobota, 20 kwietnia 2013 · Komentarze(3)
Wystarczy tego obijania się w pięknych okolicach Pogórza Wiśnickiego - przyszła pora wracać do domu. Bardzo miło spędziłem czas z rodziną, oderwałem się na chwilę od codzienności i wypocząłem. Tym bardziej musiałem wracać bo już mi się całkiem robić odechciało, taki tam resecik sobie zrobiłem:-) Z tego co pamiętam, jakoś tak to leciało:
Wyjeżdżam bardzo późno, bo ok. 10'tej, a to przecież dość długa trasa. Pogoda jest w miarę ok - nie ma słońca, ale jest ciepło i bezwietrznie. Jadę przez Stary Wiśnicz i Kobyle do wioski Uszew, gdzie docieram do drogi nr 75 i tak turlam się do Brzeska. I tak zaczyna się moja przygoda z drogą krajową nr 4, druga przygoda zresztą (pierwsza nie była miła), która będzie trwać aż do Łańcuta. Jest sobota i mam cichą nadzieję, że nie będzie typowego dla tego odcinka, ogromnego ruchu. Sama nawierzchnia jest bardzo dobra, no i ruch początkowo umiarkowany.
Droga krajowa nr 4 gdzieś za Brzeskiem w stronę Tarnowa © kierowcaroweru


Tak sobie jadę elegancko tą szeroką skrajnią, tempo przelotowe aktywne - licznik pokazuje ponad 30 km/h i w ogóle wszystko idzie sprawnie.
Droga krajowa nr 4 w okolicach miejscowości Łukanowice © kierowcaroweru


Droga krajowa nr 4 gdzieś w okolicach Tarnowa © kierowcaroweru


Za Tarnowem, niestety, ruch bardzo się wzmaga, a w szczególności ciężarówki dają znać o sobie. Trudno, trzeba jechać dalej. Przejeżdżam przez Pilzno, wspinam się na niewielkie wzniesienie, robię zdjęcie...
Widok na Pilzno z mini podjazdu © kierowcaroweru


...a po chwili dzieje się coś takiego:
Ciało obce w mojej dętce!!! © kierowcaroweru


...no i kończy się sielanka, to jest moment, w którym coś we mnie pęka. Niby błahostka, ale to właśnie spowodowało, że "pałka się przegła". Kiedy kleję i pompuję dętkę, nawet nie jestem w stanie przysłuchać się czy wszystko jest ok i powietrze nie ucieka - hałas przejeżdżających ciężarówek jest przeogromny. Dopiero teraz zaczęło mi to tak bardzo przeszkadzać, że w końcu jechać mi się odechciało. Przychodzą mi do głowy różne pomysły, a to dojechać do Rzeszowa, a dalej autobusem, a to przenocować w Rzeszowie u kumpla...Głupie to, doskonale wiem, że moja wojownicza natura nie pozwoli mi tak pójść na skróty...
Jadę dalej, Dębica, Ropczyce, parę charakterystycznych podrzeszowskich pagórów i jestem w stolicy Podkarpacia.
Rzeszowskie ścieżki rowerowe © kierowcaroweru


Na zdjęciu wygląda to fachowo, ale tan asfalt na ścieżkach jest bardzo nierówny, a i przejazdy niekiedy wymagają "podrzucania" roweru. W Mielcu było dużo lepiej, ale nic więcej nie piszę, bo Zamość nawet do Rzeszowa w ogóle nie podchodzi:-)
Przez Rzeszów turlam się dość powoli, kierując się w stronę Łańcuta. Po kilkunastu kilometrach opuszczam miasto. Dość szybko dobijam do Łańcuta (tu przez chwilę znów myślę o dworcu autobusowym), a tam obieram drogę na Leżajsk. W końcu uciekłem od tego cholernego zgiełku na krajowej czwórce, ale co z tego, skoro dalej nie wraca chęć do jazdy...W miejscowości Dąbrówki zatrzymuję się na stacji Paliw "Bliska", jem hot-doga i popijam colą. Obsługa wykazuje zainteresowanie moją osobą i nie wiedzieć czemu jest bardzo zdziwiona jak można przejechać taką trasę rowerem w jeden dzień. Jest miło.:-)
Docieram do Leżajska, gdzie łapie mnie noc i znowu głupie myśli przychodzą do głowy - myśli związane z autobusem...co za cholera. Jadę dalej, kierunek Naklik, w Kuryłówce odbijam w stronę Tarnogrodu, gdzie niebawem docieram. W Tarnogrodzie kolejny postój na stacji paliw i kolejny hot-dog + herbata. Wolnym tempem dojeżdżam do Biłgoraja, mimo późnej pory miasteczko tętni życiem, wnoszę to po spacerującej tu i ówdzie młodzieży...najczęściej z piwem w ręku:-)
Kilkanaście kilometrów dalej kolejna herbata na stacji w Panasówce, jak to dobrze, że są całodobowe stacje paliw:-)
Teraz poruszam się nocą po praktycznie pustych ulicach, a mimo to motywacja do jazdy nie wraca. W międzyczasie dzwoni brat cioteczny, który mówi żeby zebrał się w sobie i że dam radę. Wiem, że dam radę, ale nie w takim tempie jakbym chciał:-) Docieram do Zwierzyńca, gdzie robię zdjęcie budynku dawnego browaru Zamoyskich.
Budynek dawnego browaru w Zwierzyńcu nocą © kierowcaroweru


Kościół na wodzie o dziwo nie jest oświetlony, to dziwne, zawsze świeci się tak, że widać go z kosmosu...
Do domu już niedaleko...
Już blisko domu © kierowcaroweru

...ale muszę bardzo uważać, bo przede mnę niebywale dziurawy odcinek drogi, tak dziurawy, że nawet je jestem zdziwiony...że jeszcze nic z tym nie zrobili:-)
Ustawiam lampkę tak, by oświetlała drogę na trzy metry przed rowerem i powolutku docieram do domku.
Uff, co za dziwna wycieczka, jeszcze chyba nigdy nie biłem się z myślami podczas jazdy rowerem, tak jak tym razem. Nie przewidziałem, że ruch na czwórce będzie tak ogromny i aż tak zniechęci mnie do jazdy. W tamtym roku obiecałem sobie, że będę omijał tą drogę...no dobra, działa to od teraz:-)
Przepraszam za "jałowe" zdjęcia. Poprawię się!
Pozdrawiam!

Zamość - Nowy Wiśnicz

Środa, 17 kwietnia 2013 · Komentarze(7)
Pierwszą rowerową wycieczkę do Małopolski, a dokładniej do Nowego Wiśnicza, zorganizowałem sobie we wrześniu ubiegłego roku i muszę przyznać, że bardzo mi się podobało. Teraz w końcu przyszła wiosna, zrobiło się ciepło, pora więc na drugą odsłonę tej wyprawy. Ciągnie mnie w tamte strony z dwóch głównych powodów: Pogórze Wiśnickie i Beskid Wyspowy to bardzo malownicze tereny, to raz, a po drugie mam tam rodzinę, która bardzo lubię odwiedzać. Dodam też, że od dziecka bardzo lubię góry, od dłuższego czasu też pasjonuje mnie turystyka rowerowa, a góry i rower to dla mnie idealne połączenie. W takim terenie zawsze coś się dzieje: są podjazdy, są zjazdy, są piękne widoki...nie ma nudy, słuchawki w uszach są wówczas zupełnie niepotrzebne:-) No dobrze, nie będę nudził - przechodzimy do konkretów, zapraszam do przeczytania relacji:-)
Z domu wyjeżdżam ok. godziny 06:00, czyli trochę później niż planowałem - późno położyłem się spać i chciałem wyjechać wypoczęty w długą trasę. Jest dosyć zimno i już po kilku kilometrach zmieniam rękawiczki na takie z długimi palcami. Przymierzam się też do założenia drugiej pary skarpetek, ale trzeba być twardym:-) Na początku kieruję się w stronę Zwierzyńca, po drodze takie oto
widoki:
Poranek, pola i łąki w okolicach wioski Zarzecz © kierowcaroweru


Tempo nie jest zbyt mocne, bo nawierzchnia na tym odcinku jest w niesamowicie złym stanie, mam już dzięki temu wyrobiony refleks:-) Zatrzymuję się przy moście na Wieprzu w Obroczy i fotografuję wysoki poziom wody w rzece:
Na moście na Wieprzu w Obroczy © kierowcaroweru


Niebawem przejeżdżam przez Zwierzyniec i gonię w kierunku Biłgoraja, nawierzchnia jest już trochę lepsza, ale moje tempo nie wiedzieć czemu nie wzrasta znacząco - noga chce podawać, ale czegoś brakuje, czegoś ze środka...Po chwili wyprzedza mnie cysterna ze Statoilu, na której zauważam napis: "więcej mocy" i uwierzcie, że po niedługim czasie coś zaczyna się dziać:-)
Do Biłgoraja wjeżdżam po ok 1,5 godziny od startu i widzę coś takiego:
Wjazd do Biłgoraja © kierowcaroweru


Jest to efekt modernizacji ul. Zamojskiej, na jezdni zakaz dla rowerów, a na chodniku pełno piachu. Trudno, oby szybko skończyli. Dalej kieruję się na Krzeszów i jadę m.in. przez Sól i Harasiuki. Wspomniana Sól to największa miejscowość gminy Biłgoraj, a ciągnie się przez ok. 5 km. Na trasie jest też trochę monotonii...
Droga w okolicach miejscowości Harasiuki © kierowcaroweru


Przydrożne drzewa przed Krzeszowem © kierowcaroweru


Powoli docieram do Krzeszowa i przy okazji ciekawostka: nawet do tej miejscowości sięgały długie ręce Ordynacji Zamojskiej. Znajdował się tu port rzeczny na Sanie, który wykorzystywano do handlu spławnego. Poniżej fotka z mostu na Sanie w Krzeszowie:
Na moście na Sanie w Krzeszowie © kierowcaroweru


Jadę sobie dalej do miejscowości Kamień, położonej przy krajowej dziewiętnastce. Omijam jednak baaaardzo długą miejscowość Jeżowe i jadę przez Krzywdy i jakieś inne niewielki wioski. Tymczasem na liczniku dobija 100 km i postanawiam coś zjeść i przy okazji zmniejszyć masę plecaka:-) Posilam się na skraju lasu, przy mało ruchliwej szosie. Pozdrawia mnie jakiś starszy Pan przejeżdżający rowerem, ale humor poprawia mi też budząca się do życia przyroda:
To już musi bedzie wiosna:-) © kierowcaroweru


Ruszam dalej, po kilkunastu minutach jadę już krajową 19'ką w stronę Sokołowa Małopolskiego.
Krajowa 19'ka za Kamieniem w stronę Rzeszowa © kierowcaroweru


W Sokołowie postanawiam odbić na Kolbuszową i Mielec, żeby dalej kierować się na Tarnów.
Sokołów Małopolski - odbijam na Mielec © kierowcaroweru


Odcinek drogi do Kolbuszowej nie zachwyca jakością nawierzchni. Cykam fotkę z ciekawym przystankiem...gdzieś:-)
Elegancki droga i przystanek przed Kolbuszową:-) © kierowcaroweru


Niebawem dojeżdżam do Kolbuszowej i kończy się na szczęście marnej jakości asfalt, a zaczyna gładziutka jak jajko nawierzchnia i tak jest już do Mielca.
Zjazd do Kolbuszowej © kierowcaroweru


Za Kolbuszową trochę przeszkadza mi wiatr, postanawiam zatrzymać się w jakimś sklepie by uzupełnić zapasy płynów, a pod zakrętką Tymbarka takie coś...
By się przydało... © kierowcaroweru


Po dojechaniu do Mielca znaki nakazują mi jechać po ścieżce rowerowej, która jest niestety trochę zapiaszczona:
Wjazd do Mielca © kierowcaroweru


W mieście produkowano samoloty, powstawała tu np. taka właśnie Iryda:
Samolot typu Iryda w Mielcu © kierowcaroweru


A wracając do mieleckich ścieżek rowerowych muszę powiedzieć, że mi się podobały. Praktycznie całe miasto przejeżdżam po równej asfaltowej ścieżce, gdzie nie muszę skakać przez krawężniki, przejeżdżać między pieszymi przy przystankach itd. Na ulicach nie widać dziur, na tym polu Zamość przegrywa sromotnie.
Ścieżki rowerowe w Mielcu © kierowcaroweru


Wylot z Mielca w kierunku Tarnowa już nie jest taki przyjemny - na ulicy porusza się mnóstwo samochodów i nie ma skrajni. Im dalej jednak, tym ruch staje się mniejszy. Następną większą miejscowością jest Radomyśl wielki. Tam też zauważam jakiś samolot stojący na stelażu przy rynku.
Przy rynku w Radomyślu Wielkim © kierowcaroweru


Sam rynek wygląda tak:
Rynek w Radomyślu Wielkim © kierowcaroweru


Czuję, że kończy mi się paliwo, a nie ma za bardzo czasu na jakiś porządny obiad. Jak zwykle z pomocą przychodzą Snickersy:-)
Następnym celem jest dojazd do miejscowości Lisia Góra, a po kilku kilometrach poruszam się po drodze trzeciego już dzisiaj województwa - Małopolski:
Wjeżdżam do Małopolski... © kierowcaroweru


Kościół p.w. Matki Bożej Różańcowej w Lisiej Górze © kierowcaroweru


W oddali widać już górki:
Widok na górki w okolicach Łęgu Tarnowskiego © kierowcaroweru


Na rondzie w Lisiej Górze jadę prosto do Łęgu Tarnowskiego, a potem dalej przez różne bardziej lub mniej dziwne miejscowości kieruję się do Szczurowej. Wszytko po to by ominąć Tarnów. W Łukowej fotografuję ciekawy kościółek:
Kościół p.w. Matki Bożej Bolesnej w Łukowej © kierowcaroweru


W Biskupicach Radłowskich znajduje się cmentarz z czasów I wojny światowej...
Cmentarz z I wojny światowej w Biskupicach Radłowskich © kierowcaroweru


Na cmentarzu w Biskupicach Radłowskich © kierowcaroweru


..jest też bardzo ciekawy zabytek:
Zabytkowy słup graniczny w Biskupicach Radłowskich © kierowcaroweru


Tablica przy słupie granicznym w Biskupicach Radłowskich © kierowcaroweru


Dosyć oryginalny ten słup graniczny, podobno jedyny tego typu (i taki stary) zabytek w Polsce.
Całkiem dobrym asfaltem poruszam się dalej do Szczurowej, gdzie zamierzam skręcić na Brzesko. Okazuje się jednak, że jest jakiś objazd (nie pierwszy w tym regionie) i znaki kierują aż do Niepołomic. To trochę przegięcie, robi się już ciemno i nie uśmiecha mi się tyle drogi nadrabiać. Pytam gościa na stacji paliw co tu zrobić, który mówi wprost, żeby lać na znaki i jechać normalnie, tak jak każdy...tak też czynię:-) A w Szczurowej jeszcze:
Neogotycki kościół p.w. św. Bartłomieja Apostoła w Szczurowej © kierowcaroweru


Pomnik bohaterów obu wojen w Szczurowej © kierowcaroweru


Przed Brzeskiem przejeżdżam przez taką oto miejscowość:
Ciekawa nazwa miejscowości:-) © kierowcaroweru


W Brzesku zatrzymuję się na stacji Orlenu, wcinam hot-doga i zapijam gorącą herbatką. Ostatnio coś mi te orlenowskie hot-dogi podchodzą i jest miło, bo najczęściej obsługa, widząc strój rowerowy, zaczepia mnie i rozpoczyna się rozmowa o różnych pierdołach:-)
Posilony ruszam dalej, przejeżdżam przez Brzesko w kierunku Nowego Sącza i zostaje mi jeszcze kilkanaście kilometrów do Nowego Wiśnicza, to już nocny odcinek trasy. Jedzie się całkiem dobrze, przez Okocim docieram do wioski Uszew, a tam już jest zjazd z głównej do Nowego Wiśnicza właśnie. Trochę wspinania się pod górkę i widzę już wiśnicki zamek:
Zamek w Nowym Wiścniczu © kierowcaroweru


Do cioci docieram ok. 21'tej, czyli mniej więcej zgodnie z planem.
Dzień wykorzystany w pełni, pogoda dopisała i w ogóle wszystko było git...no może oprócz dziurawych odcinków dróg:-)
Pozdrawiam!

Deszczowy Sandomierz

Piątek, 12 kwietnia 2013 · Komentarze(7)
Kategoria 200 - 300km
Wycieczkę do Sandomierza planowałem już od kilku tygodni, a wczoraj właśnie przyszedł ten dzień. Wybrałem się razem z kolegą Mirkiem, który od niedawna zaczął swoją przygodę z rowerem szosowym, a w Zamościu jest znany jako promotor turystyki rowerowej i założyciel strony www.strefarowerowa.pl.
Początkowo mieliśmy jechać w środę, ale prognozy były niesprzyjające, a dzień wcześniej padał deszcz ze śniegiem i sam śnieg. O czwartku też podobnie mówili, dlatego decyzja - jedziemy w piątek. Co się okazało? W te dwa dni była piękna pogoda i zero wiatru, a my mieliśmy kilka godzin dobrych warunków, a potem odcinkami bardzo silny wiatr w twarz, albo boczny spychający do rowu. Od południa do nocy natomiast, mrzył, ciapał albo lał deszcz, a my w tym deszczu przekałataliśmy 120 km:-) No cóż, trzeba wszystko przyjąć na klatę:-)

Widok na Gorajec z drogi krajowej 74 - Roztocze Zachodnie ©


Krajowa 74, zjeżdżam w stronę Gorajca ©


Mirek na podjeździe przed Frampolem ©


Piotrek i Kuba odpoczywają przy restauracji we Frampolu:-) ©


Na moście nad Sanem w okolicach Radomyśla ©


Przystanek końcowy - Sandomierz:-) ©


Przy Bramie Opatowskiej w Sandomierzu ©


Stare miasto w Sandomierzu - kamieniczki przy rynku ©


Sandomierz, Stare miasto, w oddali Brama Opatowska ©


Sandomierz - kamienice przy Rynku Starego miasta ©


Sandomierz, kamienice na Starym mieście ©


Sandomierz, Stare miasto, w tle figura Matki Bożej ©


Sandomierz - Ratusz na Starym mieście ©


Przejeżdżamy przez Stalową Wolę ©


Most na Sanie, zaraz za Niskiem na krajowej 19 ©


Miedzy Niskiem, a Biłgorajem...i tak przez prawie 50 km:-) ©


Kokpit mojej maszyny:-) ©


W okolicach wsi Kurzyna Mała, wszędzie mokro ©


Przerwa na Snickersa pod Biłgorajem, jak STOP to stop:-) ©


Wyjeżdżamy z Biłgoraja ©



Dokładniejszy opis wrzucę jutro, teraz trochę czasu brak. Proszę o cierpliwość:-)
Trasa w jedną...: Zamość, Frampol, Janów Lubelski, Modliborzyce, Zaklików, Radomyśl n.Sanem, Zaleszany, Sandomierz
Trasa z powrotem: Sandomierz, Zaleszany, Stalowa Wola, Nisko, Ulanów, Harasiuki, Biłgoraj, Zwierzyniec, Zamość
Był plan na okienko miesięczne, nóżka podawała dobrze do końca, ale nogi i stopy miałem już strasznie przemoczone, nie chciałem ryzykować.

Miłego oglądania:-)
Pozdrawiam!