Zamość - Nowy Wiśnicz
Z domu wyjeżdżam ok. godziny 06:00, czyli trochę później niż planowałem - późno położyłem się spać i chciałem wyjechać wypoczęty w długą trasę. Jest dosyć zimno i już po kilku kilometrach zmieniam rękawiczki na takie z długimi palcami. Przymierzam się też do założenia drugiej pary skarpetek, ale trzeba być twardym:-) Na początku kieruję się w stronę Zwierzyńca, po drodze takie oto
widoki:

Poranek, pola i łąki w okolicach wioski Zarzecz© kierowcaroweru
Tempo nie jest zbyt mocne, bo nawierzchnia na tym odcinku jest w niesamowicie złym stanie, mam już dzięki temu wyrobiony refleks:-) Zatrzymuję się przy moście na Wieprzu w Obroczy i fotografuję wysoki poziom wody w rzece:

Na moście na Wieprzu w Obroczy© kierowcaroweru
Niebawem przejeżdżam przez Zwierzyniec i gonię w kierunku Biłgoraja, nawierzchnia jest już trochę lepsza, ale moje tempo nie wiedzieć czemu nie wzrasta znacząco - noga chce podawać, ale czegoś brakuje, czegoś ze środka...Po chwili wyprzedza mnie cysterna ze Statoilu, na której zauważam napis: "więcej mocy" i uwierzcie, że po niedługim czasie coś zaczyna się dziać:-)
Do Biłgoraja wjeżdżam po ok 1,5 godziny od startu i widzę coś takiego:

Wjazd do Biłgoraja© kierowcaroweru
Jest to efekt modernizacji ul. Zamojskiej, na jezdni zakaz dla rowerów, a na chodniku pełno piachu. Trudno, oby szybko skończyli. Dalej kieruję się na Krzeszów i jadę m.in. przez Sól i Harasiuki. Wspomniana Sól to największa miejscowość gminy Biłgoraj, a ciągnie się przez ok. 5 km. Na trasie jest też trochę monotonii...

Droga w okolicach miejscowości Harasiuki© kierowcaroweru

Przydrożne drzewa przed Krzeszowem© kierowcaroweru
Powoli docieram do Krzeszowa i przy okazji ciekawostka: nawet do tej miejscowości sięgały długie ręce Ordynacji Zamojskiej. Znajdował się tu port rzeczny na Sanie, który wykorzystywano do handlu spławnego. Poniżej fotka z mostu na Sanie w Krzeszowie:

Na moście na Sanie w Krzeszowie© kierowcaroweru
Jadę sobie dalej do miejscowości Kamień, położonej przy krajowej dziewiętnastce. Omijam jednak baaaardzo długą miejscowość Jeżowe i jadę przez Krzywdy i jakieś inne niewielki wioski. Tymczasem na liczniku dobija 100 km i postanawiam coś zjeść i przy okazji zmniejszyć masę plecaka:-) Posilam się na skraju lasu, przy mało ruchliwej szosie. Pozdrawia mnie jakiś starszy Pan przejeżdżający rowerem, ale humor poprawia mi też budząca się do życia przyroda:

To już musi bedzie wiosna:-)© kierowcaroweru
Ruszam dalej, po kilkunastu minutach jadę już krajową 19'ką w stronę Sokołowa Małopolskiego.

Krajowa 19'ka za Kamieniem w stronę Rzeszowa© kierowcaroweru
W Sokołowie postanawiam odbić na Kolbuszową i Mielec, żeby dalej kierować się na Tarnów.

Sokołów Małopolski - odbijam na Mielec© kierowcaroweru
Odcinek drogi do Kolbuszowej nie zachwyca jakością nawierzchni. Cykam fotkę z ciekawym przystankiem...gdzieś:-)

Elegancki droga i przystanek przed Kolbuszową:-)© kierowcaroweru
Niebawem dojeżdżam do Kolbuszowej i kończy się na szczęście marnej jakości asfalt, a zaczyna gładziutka jak jajko nawierzchnia i tak jest już do Mielca.

Zjazd do Kolbuszowej© kierowcaroweru
Za Kolbuszową trochę przeszkadza mi wiatr, postanawiam zatrzymać się w jakimś sklepie by uzupełnić zapasy płynów, a pod zakrętką Tymbarka takie coś...

By się przydało...© kierowcaroweru
Po dojechaniu do Mielca znaki nakazują mi jechać po ścieżce rowerowej, która jest niestety trochę zapiaszczona:

Wjazd do Mielca© kierowcaroweru
W mieście produkowano samoloty, powstawała tu np. taka właśnie Iryda:

Samolot typu Iryda w Mielcu© kierowcaroweru
A wracając do mieleckich ścieżek rowerowych muszę powiedzieć, że mi się podobały. Praktycznie całe miasto przejeżdżam po równej asfaltowej ścieżce, gdzie nie muszę skakać przez krawężniki, przejeżdżać między pieszymi przy przystankach itd. Na ulicach nie widać dziur, na tym polu Zamość przegrywa sromotnie.

Ścieżki rowerowe w Mielcu© kierowcaroweru
Wylot z Mielca w kierunku Tarnowa już nie jest taki przyjemny - na ulicy porusza się mnóstwo samochodów i nie ma skrajni. Im dalej jednak, tym ruch staje się mniejszy. Następną większą miejscowością jest Radomyśl wielki. Tam też zauważam jakiś samolot stojący na stelażu przy rynku.

Przy rynku w Radomyślu Wielkim© kierowcaroweru
Sam rynek wygląda tak:

Rynek w Radomyślu Wielkim© kierowcaroweru
Czuję, że kończy mi się paliwo, a nie ma za bardzo czasu na jakiś porządny obiad. Jak zwykle z pomocą przychodzą Snickersy:-)
Następnym celem jest dojazd do miejscowości Lisia Góra, a po kilku kilometrach poruszam się po drodze trzeciego już dzisiaj województwa - Małopolski:

Wjeżdżam do Małopolski...© kierowcaroweru

Kościół p.w. Matki Bożej Różańcowej w Lisiej Górze© kierowcaroweru
W oddali widać już górki:

Widok na górki w okolicach Łęgu Tarnowskiego© kierowcaroweru
Na rondzie w Lisiej Górze jadę prosto do Łęgu Tarnowskiego, a potem dalej przez różne bardziej lub mniej dziwne miejscowości kieruję się do Szczurowej. Wszytko po to by ominąć Tarnów. W Łukowej fotografuję ciekawy kościółek:

Kościół p.w. Matki Bożej Bolesnej w Łukowej© kierowcaroweru
W Biskupicach Radłowskich znajduje się cmentarz z czasów I wojny światowej...

Cmentarz z I wojny światowej w Biskupicach Radłowskich© kierowcaroweru

Na cmentarzu w Biskupicach Radłowskich© kierowcaroweru
..jest też bardzo ciekawy zabytek:

Zabytkowy słup graniczny w Biskupicach Radłowskich© kierowcaroweru

Tablica przy słupie granicznym w Biskupicach Radłowskich© kierowcaroweru
Dosyć oryginalny ten słup graniczny, podobno jedyny tego typu (i taki stary) zabytek w Polsce.
Całkiem dobrym asfaltem poruszam się dalej do Szczurowej, gdzie zamierzam skręcić na Brzesko. Okazuje się jednak, że jest jakiś objazd (nie pierwszy w tym regionie) i znaki kierują aż do Niepołomic. To trochę przegięcie, robi się już ciemno i nie uśmiecha mi się tyle drogi nadrabiać. Pytam gościa na stacji paliw co tu zrobić, który mówi wprost, żeby lać na znaki i jechać normalnie, tak jak każdy...tak też czynię:-) A w Szczurowej jeszcze:

Neogotycki kościół p.w. św. Bartłomieja Apostoła w Szczurowej© kierowcaroweru

Pomnik bohaterów obu wojen w Szczurowej© kierowcaroweru
Przed Brzeskiem przejeżdżam przez taką oto miejscowość:

Ciekawa nazwa miejscowości:-)© kierowcaroweru
W Brzesku zatrzymuję się na stacji Orlenu, wcinam hot-doga i zapijam gorącą herbatką. Ostatnio coś mi te orlenowskie hot-dogi podchodzą i jest miło, bo najczęściej obsługa, widząc strój rowerowy, zaczepia mnie i rozpoczyna się rozmowa o różnych pierdołach:-)
Posilony ruszam dalej, przejeżdżam przez Brzesko w kierunku Nowego Sącza i zostaje mi jeszcze kilkanaście kilometrów do Nowego Wiśnicza, to już nocny odcinek trasy. Jedzie się całkiem dobrze, przez Okocim docieram do wioski Uszew, a tam już jest zjazd z głównej do Nowego Wiśnicza właśnie. Trochę wspinania się pod górkę i widzę już wiśnicki zamek:

Zamek w Nowym Wiścniczu© kierowcaroweru
Do cioci docieram ok. 21'tej, czyli mniej więcej zgodnie z planem.
Dzień wykorzystany w pełni, pogoda dopisała i w ogóle wszystko było git...no może oprócz dziurawych odcinków dróg:-)
Pozdrawiam!